
Moim rozwiązaniem jest jeden punkt plus 1000zł powiedzmy. Przegrany płaci wygranemu

Moderator: Zarząd
Coz, pozostaje mi tylko zyczyc duzo zdrowia...zz_top pisze:Jeśli dostanę choćby po paluchach albo przez tydzień mam spuchnięte ucho albo zobaczę gwiazdki jak dostanę centralnie w palnik to uważam, że uczę się właściwego nastawienia w walce.
Shouryu pisze: Zatem, możne Marcin nie walczy z kurtuazji, lub już mu nie wypada? Jak niektórym "sensejom".
Bardzo mi miło :]Shouryu pisze:Dobrze Sakura, że zabrałeś głos w dyskusji.
Zgadzam się z Grafem w tej kwestii, że oszołomstwa sensejowego i tak nie wyplenisz.Po pierwsze - nie chodzi o weryfikacje stylów czy szkół. Tylko nauczycieli. Obojętnie czego uczą.
Cóż, taka już jest widocznie formuła nauczania. W kendo masz mistrzostwa, zawody i tak dalej, fajnie jest pobiegać w bogu, pokrzyczeć i coś wygrać (jakiś puchar albo dyplom) ale czy jak patrzysz na walki kendo to wydają Ci się one realne? Tną się ile wlezie dopóki według zasad sędziowie nie uznają, że akurat dane cięcie zostanie uznane jako punkt. I nie chodzi mi o to że wszystkie powinny być liczone bo nie wszystkie są czyste ale z grubsza to by się pochlastali i wykrwawili w międzyczasie, bo większość leci na hurra i ma nadzieję, że akurat ten jeden atak wejdzie, często zapominając o obronie. Natomiast gdyby chodziło o śmierć i życie to by się bawili i czaili bo nie mogliby sobie pozwolić na to że ich atak nie wejdzie. Takie jest moje zdanie.Tak jak w kendo tak i w dawnych europejskich SW (w tym momencie, nie wiadomo jak to będzie z DESW za np. 5 lat ) podstawą weryfikacji nauczyciela są jego realne wyniki.
Zgadzam się, można ale.....Tam gdzie nie ma weryfikacji, można tworzyć mity i wciskać ludziom ciemnotę.
....no właśnie i ja na treningu też widzę, że jestem szybszy, silniejszy, dokładniejszy niż inny ćwiczący albo że jestem wolniejszy, słabszy niż ktoś inny.... wiem na ile mogę sobie pozwolić z moim nauczycielem i czy umie więcej ode mnie. Nie potrzebuję do tego sparringu, bo widzę to na treningu.Śmiem twierdzić, że jeśli ktoś w w potyczce treningowej pokonuje swojego partnera , pokonał by go również w walce na śmierć i życie.
No i tego dalej nie kumam, bo przecież chodzi o naukę i weryfikację więc czemu miałby zostać wyśmiany ktoś bez stopnia??Co do pasów i stopni. Nie chodzi o to żeby przyjść i "dokopać" jakiemuś nauczycielowi. Chodzi o to żeby samemu mieć stopień, po to, żeby występując z propozycją sparringu nie zostać po prostu wyśmianym.
Odkąd powstało K1 w swojej międzynarodowej wersji nie wygrał ani jeden zawodnik spoza tajskiego boksu/kick-boxingu. Dlaczego? Bo formuła i ogólne zasady odpowiadają właśnie takiemu stylowi. Co z BJJ, które gdy im pozwolono walczyć w parterze w innych formułach okazało się mażdżyć inne style? Przecież jak sam napisałeś chodzi o to, że człowiek ma tyle samo nóg i rąk... ludzie z BJJ przecież nie mają ich więcej niż karatecy albo zawodnicy Muay Thai więc czemu uznajesz tylko formułę stójki?Tak jak ma to miejsce w przypadku walk K1 ( i wszystkich "kopanek", ale nie mma ). Karateka staje na przeciwko tajskiego boksera i nikt nie mów ze jest to bez sensu.
Ja im niczego nie zarzucam i niczego nie muszą mi udowadniać. Chcą biegać z żelastwem i tłuc się po głowach więc doskonale ich rozumiem bo robię niemalże to samoNa marginesie. DESW jest dość młode, i cierpi na syndrom "sprawdzania się". Aby udowodnić innym i sobie że to co jest robione w jego ramach nie jest "baletem z szablami" ale realną sztuką posługiwania się mieczem. |Rozumiem to i popieram.
Można... śmiertelnie... jak przegrasz kiedyś w sparringu to odwieszasz bokken/miecz "na kołek" i będziesz się uważał za martwego?Co nie znaczy, że nie można jej traktować śmiertelnie poważnie. I taki stosunek do niej reprezentuję.
Fajnie, będzie okazja poćwiczyć, natomiast myślę, że lepiej by było gdybyś wpierw takie "wymiany" uzgodnił z Jackiem a nie stawiał go przed faktem dokonanym. Nie wydaje mi się żeby miał się czego bać, ale po to jest trening żeby ludzie sobie poćwiczyli i nauczyciel jest od tego żeby poświęcić im czas a nie po to żeby w kącie "wymieniał doświadczenia".Ps. Wybiorę sie w przyszłym tygodniu na trening. A w wakacje nie miałem jak chodzić na treningi.
Jeśli chcesz, możesz ostrzec senseja, że przyprowadzę chłopaków z DESW którzy będą chcieli wymienić doświadczenia.
Nic bardziej mylnego. Podczas treningu sparingu jesteśmy świadomi że z grubsza nic się nam nie stanie. W walce dochodzi stres, emocje i nerwy. I w walce zazwyczaj wygrywa nie ten kto jest lepszym technicznie ale ten kto potrafi lepiej opanować owe dodatkowe czynniki. Mówię to od dawien dawna ale najważniejsza jest psychika i umiejętność myślenia to nimi wygrywa się walki (prawdziwe walki|). Dlatego generałowie dowodzą z oddali bitwami by świst kul nie wpływał na ich osądy i nie mącił ich chłodnej kalkulacji. W przypadku miecza sami jesteśmy żołnierzami i dowódcami. Największa sztuka potrafić oddzielić ciało od umysłu by ciało było żołnierzem wyuczonym i ślepo wykonującym rozkazy a umysł był odcięty od emocji i kalkulował na spokojnie, chłodno i logicznie.Śmiem twierdzić, że jeśli ktoś w w potyczce treningowej pokonuje swojego partnera , pokonał by go również w walce na śmierć i życie.
Technika nie ma znaczenia jeśli nie ma psychiki, gotowości do walki. Machanie mieczem w powietrzu i dorabianie do tego ideologii, jaki to jestem groźny to pierdy. Dwa ciosy w łeb bokkenem więcej dają niż rok machania w powietrzu.kerikawon pisze:Hej Panie marciniak wnioskując z Pana wypowiedzi, technika i doświadczenie nie mają żadnego znaczenia ???![]()
A tak poważnie, w dalszym ciągu jestem za, wymianą doświadczeń, i wzajemną nauką. Wszyscy się możemy od siebie wiele nauczyć.
Teraz będzie SMDF w przyszłym roku Śkunks oraz miejmy nadzieję W3.
I tam wszyscy, są mile widziani, ponieważ nasze środowisko, jest otwarte na nowe świeże spojrzenia i podejścia.
Co do mistrzów i konfrontacji , nie wiem czy znacie temat ;
http://www.arma.lh.pl/smf/index.php?top ... en#msg4570
Troszke chyba upraszczasz. Pamietajmy, ze kendo jest sztuka walki. A jak sztuka to dazenie do pewnego idealu, doskonalosci. I dlatego za punkt uznawane jest tylko takie ciecie, ktore w ocenie sedziow spelnia kryteria poprawnosci. Jasne, ze kilka wczesniejszych ciec w pojedynku mogloby okaleczyc/zabic przeciwnika, ale tu wymaga sie "czegos wiecej" niz trafienie jakkolwiek i gdziekolwiek.Sakura pisze:Tną się ile wlezie dopóki według zasad sędziowie nie uznają, że akurat dane cięcie zostanie uznane jako punkt.
...większość leci na hurra i ma nadzieję, że akurat ten jeden atak wejdzie
...Natomiast gdyby chodziło o śmierć i życie to by się bawili i czaili