Witam
Świetnie, że Jens postanowił upowszechnić zrekonstruowaną przez siebie metodę

.
Ja ze swojej strony zagrzebałem się trochę w literaturze, bo wyszedłem z założenia, że coś tak prostego i skutecznego nie mogło istnieć tylko u Diogenesa. Poniżej cytuję fragment monografii mojego absolutnego autorytetu metalurgicznego:
-----------------------------------------------------
GDAŃSK
WCZESNOŚREDNIOWIECZNY
TOM II
J E R Z Y P I A S K O W S K I
TECHNIKA GDAŃSKIEGO
HUTNICTWA I KOWALSTWA ŻELAZNEGO X-XIV W.
NA PODSTAWIE BADAŃ METALOZNAWCZYCH
GDAŃSK 1960
”... Inne dawne sposoby wytwarzania stali opisuje L. Beck.
Pierwszy z nich polegał na wykuciu z żelaza cienkich płytek. Płytki te przesypy¬wano mieszaniną sproszkowanego marmuru, żużla dymarkowego oraz węgli drzewnych i umieszczano w ognisku obciążając kawałkiem żelaza. Tam nastąpiło nawęglenie żelaza, a równocześnie wytwarzał się rzadko-płynny żużel, który ułatwiał zgrzanie płytek. W ten sposób uzyskiwano bryłę stali; nazywano ją stalą „włoską", jakkolwiek proces ten stosowany był bardzo często w Karyntii.
Inny sposób wytwarzania stali podany przez L. Becka miał być sto¬sowany w Norwegii. Przeprowadzano go w kotlinie ogniska kowalskiego, którą wypełniano świerkowym węglem drzewnym. Na węglach tych, tuż przed dyszą, umieszczano pręty żelazne. Pod wpływem silnego ognia następowało nawęglenie i stopienie żelaza; krople metalu spływały na dno kotliny. Na dnie kotliny zbierała się bryła stali. Przy sposobie tym następowały duże straty żelaza, wynoszące ok. 50%. ...”
L. Beck, Geschichte des Eisens, t. I, Braunsweig 1891, s. 833
-----------------------------------------------------
No i co Wy na to ? Sposób norweski wypisz-wymaluj jest sposobem stosowanym przez Jensa (według opisu Diogenesa). Różnica polega właściwie tylko na budowie specjalnego piecyka (Diogenes) albo przeprowadzenia nawęglania ( a właściwie przetopienia żelaza ) w palenisku kowalskim (sposób norweski). Istota procesu jest dokładnie taka sama.
Mnie natomiast zastanawia co innego. Czemu u Boga-Ojca cały ten proces w ogóle zachodzi.
Dwa dni temu przeprowadziłem własna próbę. Ze względów oszczędnościowych wybudowałem piec ze zwykłych cegieł, wnętrze wylepiłem mieszaniną gliniastej ziemi (z mojego ogrodu) wymieszanej z piaskiem i siankiem pozostałym po koszeniu trawnika – pozostałości po piecach dymarskich dowodzą, że glina mieszana była z sieczką. Zamiast miecha zastosowałem dmuchawę wykonaną ze starej NRD-owskiej froterki o mocy 150W z zamontowanym regulatorem obrotów. Do piecyka wsadziłem 4,5 kg żelaza, w postaci prętów o średnicy 6 i 8 mm, zużyłem ~10 kg węgla drzewnego.
Tak wyglądał mój piecyk w czasie pracy.
Cały proces trwał 1,5 h. Otrzymałem tzw. „brudną łupkę” o wadze 4,25 kg. Piaskowski podaje za Beckiem, że straty sięgają 50%. Ja wsadziłem do piecyka 4.5 kg żelaza, wyjąłem 4,25 żelaza pomieszanego z żużlem, więc straty to kilka - kilkanaście %. Zobaczę, ile zostanie żelaza po zgrzaniu łupki, może ten ostateczny wynik sięga owych 50%.
Po rozbiciu przedniej ścianki - niestety, nie dałem rady wyjąć łupki górą
Gotowa łupka, tzw. "brudna"
Ale nie w tym rzecz. We fryszerskim procesie odwęglania surówki wkładamy kawałki metalu o zawartości węgla rzędu 3~5%. Taka surówka roztapia się i spływając kroplami pomiędzy kawałkami węgla, w strumieniu powietrza
o d w ę g l a się, osiągając ~ 0,3% C, albo i mniej.
W metodzie Diogenesa lub norweskiej, kawałki niskowęglowego żelaza roztapiają się i spływając kroplami pomiędzy kawałkami węgla, w strumieniu powietrza
n a w ę g l ają się osiągając 1,2 ~1,5% C
Coś tu się kupy nie trzyma. Rzecz w tym, że takie nawęglanie jest nie tylko proste, ale i diablo skuteczne.
Próbka ze Starachowic też pojechała na AGH – ciekawe będzie porównanie wyników.
Moja łupka zaś ma inne przeznaczenie. Ma być z niej wykuty gladius, a konkretnie rekonstrukcja miecza znalezionego w Oblinie. Niby na drugim końcu świata niż Japonia, ale...
Budowa miecza z Oblina (Podlodowa) według Biborskiego.
Miecz, jak klasyczny „rzymianin”, ma sznury dziweru, ale ostrza dziwerowane nie są. Natomiast wykute zostały ze stali dymarskiej (bo innej wtedy nie było), a więc dokładnie takiej samej jak stosowanej w Japonii. Japończycy przekuwali (i nadal przekuwają) ją wielokrotnie w celu ujednolicenia składu i struktury. No a jak mogło to być robione w Rzymie ?
Prawdę mówiąc, nie widzę innego sposobu na ujednolicenie metalu. Ma może ktoś jakiś inny pomysł ?
PS
Strasznie jestem ciekawy Waszego wytopu w Biskupinie. Tym bardziej, że tydzień temu robiliśmy (Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego) pierwszą próbę wytopu w piecu typu mazowieckiego z II wne.
Pokłony
Wojtek Sławiński ADALBERTUS