Grafie. O Japonii z Tobą dyskutować się nie podejmuję. Ale chciałbym zauważyć małe "ale". Miałem w ręku kilka japońskich gadżetów zdobionych ornamentem grawerowanym. Upierać się nie będę, ale na mój gust, był on grawerowany rylcem a nie dłutem. Różnica śladu jednego i drugiego narzędzia jest ogromna, wręcz namacalna (dosłownie). Nie przeczę, że niektóre detale były ewidentnie robione dłutem, ale drobne elementy wyglądały na rylec. Podkreślam jednak - było to dość dawno temu i mogę się mylić. Patrzyłem kiedyś na ręce grawera w Azerbejdżanie. Ozdabiał talerz dłutem, ale potem poprawiał rylcem. Szybciej i dokładniej niż samo dłuto. Poza tym, rylec jest tak popularny na całym świecie od kilku tysięcy lat, że bałbym się stwierdzenia, że akurat Japończycy go nie znali i używali wyłącznie dłut. Ale, jak mówiłem, tylko "gdybam", więc się nie upieram.
Wracając jednak do samego narzędzia i jego nazwy. Jeżeli w Japonii klasycznych rylców nie było, to nie róbmy zamieszania i tłumaczmy japońskie nazwy zgodnie z ich polskim znaczeniem. W polskim języku istnieje nazwa na narzędzie grawerskie prowadzone samą ręką - jest to "rylec". Narzędzie pobijane młotkiem nazywa się "dłuto". W takim razie japońskie narzędzia to wyłącznie dłuta grawerskie - rylców nie znali i nie stosowali, więc nie mają na nie nazwy. Wprowadzanie na siłę nazwy "rylce japońskie" jest myląca - co sami zauważyliśmy - wobec istniejącej w polskiej nomenklaturze nazwy "dłuta", które właśnie to oznaczają. Tutaj chciałbym zauważyć, że japońskie dłuta na Grafa rysunkach są dokładnie takie same jak europejskie. Bo i czemu miałyby być inne ? To funkcja dyktuje formę, więc geometria ostrza musi być taka sama, bo służy do obróbki tego samego materiału w identyczny sposób. Powstała w wyniku ewolucji narzędzia i uzyskała optymalny, najlepszy z możliwych kształt. Nie sądzę, aby Japończycy byli niespełna rozumu, nie są idiotami grawerzy w pozostałych regionach świata. Nie widzę więc powodu, dla którego trójkątne (przykładowo) dłuto miałoby nie mieć optymalnego kąta ostrzenia u nas i na drugim krańcu świata. Tak samo rylce. Geometria ostrza wynika z właściwości obrabianego materiału, właściwości materiału z którego narzędzie wykonano i specyfiki pracy narzędzia. Własności stali narzędziowej są porównywalne na całym świecie, własności obrabianego materiału są wszędzie takie same, prowadzenie narzędzia też. A więc i kształt ostrza musi być ten sam. Różna może być forma oprawy, ale w detalach, bo istotne jej fragmenty znów są takie same. Porównajcie choćby dyskusję o młotkach. Młotek przeworski był w gruncie rzeczy identyczny jak młotek japoński.
Wracając jednak do rylca, dłuta i do zamieszczonych wcześniej skanów. Chciałbym tutaj dodać kilka uwag dotyczących rylców i dłut. Zaznaczam jednak, że są to moje prywatne doświadczenia wynikające z mojej własnej praktyki i dopasowania narzędzia do mojego indywidualnego stylu pracy.
Rylce (ręczne) to delikatne i precyzyjne narzędzia. Powinno się je prowadzić leciutko, płynnie - broń boże za pomocą młotka. Rylcem się "pieści" materiał a nie obrabia. Na rylce stosuje się najtwardsze gatunki stali narzędziowej, o twardości nawet 66 HRC (tzw stal diamentowa). Ja stosuję stal gatunku HSS - wspomniane wyżej noże oprawkowe lub pocięte frezy tarczowe do obróbki stali. Ze stali węglowej mam tylko rylec płaski szerokości 1 mm. oraz rylec grzebieniowy - obydwa własnoręcznie kute i hartowane, dlatego nie mogłem użyć HSS.
Najczęściej używam rylca trójkątnego 90° i 45°, rylców okrągłych grubości 0,5; 1 i 6mm, płaskiego 5mm i 1mm oraz wspomnianego grzebieniowego. Wszystkie te rylce w kilku długościach i "zwrotnościach" - o czym dalej. Z wyjątkiem rylca płaskiego i okrągłego 6mm, żaden z moich rylców nie ma idealnie prostego profilu. Rylce trójkątne są trójkątne tylko z nazwy. Ich powierzchnie boczne nie są płaskie, lecz leciutko elipsoidalne, a sama grań zaokrąglona. Właściwie nie tyle zaokrąglona, co delikatnie stępiona -
i tylko stępiona - na papierze ściernym. Prawie tego nie widać gołym okiem. Wystarczy to jednak, aby linia cięcia była bardziej płynna a rylec lepiej "kręcił" zawijasy. Druga sprawa. Dolna, robocza krawędź rylca jest nie tylko delikatnie stępiona, ale nie jest też prosta. Sam czubek, ale dosłownie sam czubek, jest minimalnie zadarty do góry. Daje to znów zwrotność rylcowi i zapobiega wbijaniu się narzędzia w materiał, a więc i wykruszaniu ostrza. Wyjątkiem są rylce do cięcia lini prostych - te powinny być prawie idealnie proste. Jak z nartami - krótkie do slalomu, długie do zjazdu.
Warunkiem lekkiego i precyzyjnego cięcia jest ostrzenie. Ostrzymy dopiero PO ukształtowaniu wspomnianych wyżej niuansików ostrza. Do ostrzenia używam dość słabego silnika (do magnetofonu szpulowego) który ma dwie tarcze. Jedna, ceramiczna, o gradacji 150 - 200, oraz druga o spoiwie gumowym (twarda gąbka ścierna lub tarcza poliuretanowa), gradacja 300. Obie tarcze są średnicy 40 - 80 mm i obracają się do góry ! Odwrotnie niż klasyczna ostrzałka. Na tarczy ceramicznej ostrzę wstępnie, na tarczy gumowej wygładzam ostrze. Zasada - ruch tarczy od grzbietu rylca do ostrza, nigdy odwrotnie. Wbrew pozorom takie prymitywne narzędzie ostrzy rylce lepiej niż osełka. Przede wszystkim płaszczyzna ostrza jest minimalnie wklęsła a nie wypukła - co ma miejsce zawsze podczas ostrzenia ręcznego. Ostrze jest więc "chytre". Słaby silnik i niewielkie tarcze dają też tę pewność, że nie przyciśniemy za mocno rylca do tarczy i go nie przegrzejemy - po prostu silnik się zatrzyma.
Dobrze naostrzony rylec nie ma prawa ślizgać się po paznokciu - MUSI się zawsze wbijać.
Tak naostrzony rylec tnie materiał bez większego wysiłku zbierając długi (nawet kilka cm !) wiór jednym płynnym pociągnięciem. Cały problem w tym, żeby umieć go tak prowadzić, aby nie wbijał się za głęboko i aby nie wyskakiwał. Jeśli rylec musimy mocno wbijać w materiał aby z niego nie wyskoczył, to albo rylec jest do ... , albo grawer jest do ..... - co na to samo wychodzi
No i to by było na tyle. O dłutach następnym razem.
Wojtek Sławiński ADALBERTUS.