Cześć
GrafRamolo pisze: Pierwszy to złe zrozumienie kata
Niektórzy z nas załapali już po drugim obszernym tłumaczeniu
Natomiast biorąc pod uwagę to, jak wygląda na dziś praktyka DESW, kata tak jak je opisujesz, Grafie, zwłaszcza bez ochraniaczy, są dla nas niepraktyczne do użycia na naszych treningach jako metoda treningowa.
Nam lepiej sprawdzają się zadaniówki w ochraniaczach, gdzie bez większego ryzyka kontuzji można partnera mocno i szybko trafić. Lub przeprowadzić eksperyment, czy prowadzący zajęcia faktycznie wie, jak działa proponowana przez niego _interpretacja_ danej techniki ze starych tekstów.
Taki urok rekonstruowania utraconej sztuki z manuskryptu, że czasami ludzie wyciągają zupełnie odrealnione pomysły z ośmiu linijek tekstu i odręcznego obrazka.
GrafRamolo pisze:
Druga sprawa i tu pewnie zaraz się oburzą niektórzy. Czasy rycerzy skończyły się nie ważne jaką formę sparingów przyjmiemy nie ważne jak bardzo się wczujemy i zaangażujemy zawsze już będzie to tylko zabawą w rycerzy.
To jest dość częste nieporozumienie, traktujące trening DESW jako "zabawę w rycerzy". Równie nieuzasadnione, jak traktowanie treningu budo jako "udawania samurajów".
Mnie osobiście na treningu interesuje głównie warstwa ruchowa. Kultywowanie różnych spraw duchowych jest niejako "skutkiem ubocznym" - nie da się trenować z zaangażowaniem czegoś niepraktycznego bez samodyscypliny, nie da się sparować na sekcji bez szacunku dla współćwiczących, minimum odwagi i samokontroli jest bardzo przydatne przy ćwiczeniach w których muszę "wziąć na klatę" natarcie partnera, skuteczne wtrenowanie nowych technik wymaga wytrwałości, charakter źródła i treningu DESW premiuje niezależne, krytyczne i obiektywne myślenie bez uprzedzeń itp, itd. Natomiast w życiu nie poważyłbym się na stwierdzenie, że mój trening jest nakierowany na te "skutki uboczne", które tylko częściowo pokrywają się z tzw. cnotami rycerskimi z epoki, z której pochodzi materiał źródłowy.
Nie mam na ten przykład "wbudowanego w trening" ani średniowiecznego modelu pobożności, ani wierności wobec przełożonych (stosunek feudalny), ani paru innych spraw, które nie dość, że nie przystają do dzisiejszego społeczeństwa, to jeszcze mocno odbiegają od romantycznej, XIX-wiecznej wizji rycerskości.
GrafRamolo pisze:
Najlepszy krokiem ku realizmowi było by zrezygnowanie choćby z prądu, internetu, telefonów, aut i paru innych dogodności

Taka zabawa to w ramach grup rekonstrukcji historycznej, tych od jeżdżenia pod różne grunwaldy. Osobiście wolę nie odtwarzać średniowiecznych statystyk wypadków i śmiertelności, ani jako cyfra, ani jako powód
Teddy pisze:
Po co uprawiacie DESW, po co odtwarzacie techniki walki europejską bronią białą ze starych traktatów ? Po co Wam ten trud, pot i łzy bólu ?
Bo lubię, mogę i chcę wiedzieć więcej.
Lubię przekraczać własne ograniczenia, tak fizyczne (w warstwie "ruchowej"), jak i psychiczne. Jest wyzwanie, jest zabawa.
Mogę, bo dzięki treningowi DESW i pracy z materiałem źródłowym mogę swój wysiłek, ten "trud, pot i łzy bólu" efektywnie ukierunkować tak, jak chcę - na moje indywidualne potrzeby i cele, bez konieczności wciśnięcia się w matrycę cudzych wyobrażeń. Jak robię ćwiczenie zaproponowane mi przez prowadzącego, to dlatego, że obaj widzimy w tym jakiś sens i korzyść, a nie wyłącznie z powodu mojego zaufania, że gość wie, co robi.
Chcę wiedzieć więcej, tak o sobie i swoich ograniczeniach, jak i o temacie, który mnie po prostu ciekawi. Bez jakiejś zewnętrznej konieczności - nikt mnie kijem na trening nie goni, rachunki opłacam z normalnej pracy, a i w ciągu ostatnich 600 lat jakby znacznie zmalało ryzyko, że ktoś będzie próbował mnie zabić mieczem.
Jakaś tam sprawność psychofizyczna to miły bonus, ale każdy, kto dziś twierdzi, że ćwiczy DESW "do samoobrony", oszukuje sam siebie albo wymaga leczenia. Nie ta konstrukcja treningu, nie ta struktura zagrożeń, nie te ramy prawne.
Oczywiście, są to moje indywidualne przemyślenia i motywacje, i od nikogo nie oczekuję dla nich niczego więcej, niż minimum tolerancji.
Pozdrowienia