Pamietajcie, że Bruczkowski był ponad 10 lat temu w Japonii. Albo i więcej. Do tej pory się nieco zdezakutalizowała.
Z tą niechecią, to nie przesadzajmy. Sam Bruczkowski zdaje się pisze, jak to się zmieniło za jego pobytu - że przykładowo, podpuszczał jakiegoś Japończyka "A co się stanie, jak wejdzie z butach na tatami?", a Japończyk się zaśmiał, że od tego się nie umiera. Nie ulegajmy stereotypom. Jedni Japończycy są trudni w kontaktach, że nawet inni Japończycy nie wiedzą, o co im chodzi, a z kolei inni są pomocni i otwarci. To, że unikają obcokrajowców i udają, że ich nie ma, to dłuższa historia. Mnie przykładowo wczoraj ekspedientka w sklepie zaczepiła, bo widziała mnie razem z synkiem sąsiadki (też Polki). To prawda, że w Tokyo mieszkania są drogie. W mojej miejscowości (Hitachi) za pokoik 6 tatami kolega płacił 28 tysięcy. Powód? Bo miał 10 metrów do plaży. Ja za dwa pokoje (6 i 4.5 tatami), plus kuchnia, łazienka i toaleta płacę 32 tysiące.
Moi znajomi, którzy mają rodzinę, mieszkają w domkach jednorodzinnych albo mają normalne mieszkania.
Co do cen, to też zależy co. Benzyna jest np. trzy razy tańsza niż w Polsce. (Może przesadzam, ale mniej niż sądzicie.) Ubrania są tańsze, książki tańsze i nie tylko w porównaniu do kosztów życia, ale bezwzględnie. Elektronika leżąca na ulicy była chyba w czasie buble economy, teraz już się tego nie widzi.
Tłok jest w Tokyo, w Hitachi panuje przyjemna cisza i spokój, ptaszęta świergolą, a jak się pójdzie przed 12 na uczelnie, to wrażenia jak z "28 days", wymarły campus, wszyscy odsypiają nocne baito.
Acha, na północy, gdzie mają inny klimat, podobno mają lepsze, bardziej szczelne mieszkania, ale o to się muszę dopytać. Centralnego ogrzewnia mi brakuje, ale cóż, za to wszędzie jest klimatyzacja, piecyki i nafta są powszechne. Po prostu inny styl. Wcale nie odczuwam, żeby było ciasno. Przyrost Japonia ma minimalny, może i ujemny, więc skąd to straszenie, że "robi się coraz ciaśniej"?
Pamiętajcie, że Bruczkowski:
a) opowiada ze swojego miejsca (Tokyo, to państwo w państwie)
b) relacja jest sprzed paru lat
c) mocno subiektywna (i może dlatego ma swoją wartość)
Zastanówcie się, ile Wy wiecie o Polsce. Na to samo pytanie różne osoby odpowiedzą inaczej, nie jesteśmy statystykami ani kulturoznawcami, możemy się dzielić wiedzą z własnego doświadczenia i otoczenia. To samo jest w Japonii. Bruczkowski napisał jedną mądrą rzecz - że taki dziennikarz szuka czegoś o Japonii, znajduje np. hotel kapsułowy i od razu pisze, że w Japonii się roi od hoteli kapsułowych. A on mówi, że sam nie znalazł. Akurat dość łatwo znaleźć, znam dwa w Tokyo, prawie sie zdecydowałem spać w jednym

. Krótko mówiąc, do Polski docierają informacje sensacyjne: hikikomori, karoshi, yamamba. A przeciętny Japończyk nie ma pewnie pojęcia, biedak, za jakie dziwadło mają go Polacy.