Konrad Szczepara pisze:
Ja osobiście nie czuję się bynajmniej specjalistą od jazdy konnej, ale pokazy yabusame w roku 1997 przygotowywałem z naprawdę dobrym specem (Rafał Ciesielski z KJ „Champion”, najlepszy jeździec roku 1996 wg Tygodnika „Konie i Rumaki”) więc po prostu uważam, że mogę opierać na opiniach osób takich jak on.
Również w naszym łódzkim klubie kyudo trenuje obecnie jeden „koniarz” i jest podobnego zdania ...
Jakiego konkretnie? Że przejechanie trzystu metrów na wprost, na równo galopującym koniu [i to układanym - jak wnioskuję z twojej wypowiedzi - tak jak do woltyżu, tj. ma tylko iść równym tempem i ignorować to, co się na jego grzbiecie dzieje], stojąc w strzemionach - to jest trudna rzecz?

Bez jaj.
Spróbuję
jeszcze raz wytłumaczyć, o czym mówiłam - uważam, że trudność tego, o czym mówicie NIE wynika z trudności części
jeździeckiej, bo ta jest banalna [poza ułożeniem konia], ale części
łuczniczej. I o to prawdopodobnie chodziło twoim rozmówcom. Bo nie uwierzę, że dobry jeździec będzie twierdził, że jazda na wprost galopem to jest dla niego jakiś problem.

Owszem, jazda stojąc i z rzuconą wodzą
może być problemem, jeśli masz kiepsko ujeżdżonego konia i musisz nim kierować [zmieniać kierunek, wykonywać zmiany tempa etc]. Ale w tym przypadku, jak wnioskuję z twojego postu, tak nie jest, bo sam powiedziałeś, że wasz Japończyk normalnie robi to na "swoich" koniach, które doskonale wiedzą, co i jak mają robić.
