GrafRamolo pisze:
Skoro nie są to do końca sprawdzone i opracowane techniki czemu je robicie? Nie boicie się że nauczycie się źle albo nawet robiąc świadomie że gdzieś tkwi element , który zostanie w przyszłości zmieniony robiąc te techniki postronny widź tego nie zrozumie i źle się nauczy i wypaczy potem główną linię przekazu?
Jan napisał o procesie doskonalenia interpretacji i dochodzenia do możliwie efektywnych rozwiązań, ja tylko dodam, że u nas nie ma czegoś takiego jak główna linia przekazu, więc nie ma co wypaczać. Mamy stary tekst, a potem ludzie stawiają kilka-kilkanaście teorii budując interpretacje, ćwicząc je i próbując sprawdzić je pod jakąś presją. To proces ciągły.
Ryzyko, że dana interpretacja jest błędna lub co najmniej do poprawy, jest niejako wbudowane w całą zabawę w DESW. Przynajmniej u mnie na ekipie, wszyscy cały czas są świadomi, że nasz trening jest swego rodzaju zakładem - zakładamy się z resztą fighterów, że będziemy w stanie obronić swoje pomysły właśnie w sparingach.
Co do postronnego widza - na dziś nie ma takich. Albo ktoś dłubie w DESW zupełnie na własną rękę, albo w ramach jakiejś grupy treningowej lub we współpracy z taką. Grupy treningowe o dłuższym stażu mają tą przewagę, że zazwyczaj znaczną porcję głupich pomysłów już przerobiły, i współpraca z nimi pozwala zaoszczędzić na dziś sporo wysiłku. Z drugiej strony, każde nowe rozwiązanie, byle było przetestowane pod jakąkolwiek presją, może okazać się tym właściwszym, jak to napisał Jan. Stąd u nas takie parcie na sparingi w różnej postaci.
keylan pisze:
Marcinie a mógłbyś powiedzieć co wskazuje na to że półmiecz był techniką tylko do pojedynku sadowego?
Bo pojawia się przede wszystkim tam, gdzie mamy do czynienia z pojedynkiem sądowym - Kampf.
Bo były do dyspozycji znacznie efektywniejsze narzędzia do zwalczania zbroi pieszo - wszelkiej maści drzewcówka, młoty wojenne itp.
Bo jedyną sytuacją, w której możesz być rozsądnie pewny, że krawędź tnąca ci się raczej nie przyda, jest właśnie pojedynek w pełnej zbroi, i to jakoś w XVw.
Bo ew. przytępianie części klingi celem dostosowania jej do grupy technik, która nadaje się do użycia przeciwko mniej-więcej 5-10% celów w bitwie, i to raczej w sytuacji podbramkowej (pieszo) jest niezbyt logiczne.
Oczywiście, to wszystko teorie, i można im całkiem łatwo przeciwstawić alternatywy - że taki sposób wykładu, że półmiecz pojawia się też na rysunkach bez zbroi, itp, itd.
Mój podstawowy punkt jest taki, że na dzisiaj za mało ludzi w DESW zajmuje się na poważnie walką w zbroi, a nawet test-cutami, żeby wyciągać jakieś ostateczne wnioski n/t "półmiecza". I tyle.
keylan pisze:
a co do ostrości to czy twoje poziomy zagrożenia odnoszą się do typologii?
Nie, raczej do zdrowego rozsądku - szlifowanie broni "na brzytwę" skraca jej żywotność. Utrzymanie jej w takim stanie wymaga znacznego nakładu pracy i jest trudne nawet z dzisiejszymi narzędziami, jeżeli stal nie jest najlepsza. Z drugiej strony wiemy z eksperymentów na świnkach, że do przebicia przeszywanicy z zawartością pchnięciem wcale nie potrzeba brzytwy.
Co do "poziomów zagrożenia" - ludzie już tak mają, że inaczej dbają o broń w stanie bezpośredniego, ciągłego zagrożenia, a inaczej u siebie "na dzielni". Założenie, że wszystkie klingi do wszystkich zadań było ostrzone do takiego samego stopnia ostrości, moim zdaniem jest nieuprawnione.
Znowu, to tylko moja osobista teoria, mająca na celu pogodzenie pewnych sprzeczności - że klinga musi być wystarczająco ostra, żeby cięcia przeciągnięte miały jakiś efekt, a jednocześnie, żeby można było rozważać półmiecz jako sensowną grupę technik. Ot, jedna z wielu zagadek.
Irku, obserwacja o koncerzach jest jak najbardziej celna.