Re: Aikido
: 2 sierpnia 2009
Wyjaśnień słów kilka ode mnie.
Nie jestem agresywny i nie szukam dymu.
Dorastałem tam gdzie dorastałem, łatwo nie było ale nie było też jakoś najgorzej, ot miałem kumpli i razem się szwendaliśmy po okolicy. Czasami z tego powodu bywały jakieś draki. Norma w nastoletnim wieku.
Widziałem za to bardzo wiele przemocy, w tym bójkę na noże z efektem śmiertelnym i wiele innych nieprzyjemnym zdarzeń. To we mnie wyrobiło przekonanie, żeby bić zanim mnie uderzą.
Za to często musiałem się bić będąc bramkarzem na dyskotekach, rzadziej na koncertach. Tam musisz mieć mocną psychikę i umieć błyskawicznie podejmować decyzje. Musisz pokazywać swoją postawą że jesteś ostry samiec i nie będzie kocikoci łapci jak ktoś zacznie łamać reguły obowiązujące w danym miejscu. Inaczej się nie da - albo masz w sobie jakiś ładunek agresji albo cię zjedzą.
Agresję można było więc wyładować na jakimś durniu co miał za dużo zębów a można było na worku treningowym czy na treningu sztuk walki. Albo to albo to.
Tam nauczyłem się jednej zasady - jeśli masz się bić to się bijesz a nie się wahasz - jeśli nie chcesz się bić to unikasz bójki. Nie ma postawy pośredniej.
Dzisiaj jestem już innym człowiekiem tyle że z bliznami (dwie całkiem spore) i wstawionymi zębami (bo 3 straciłem) i nie okazuję agresji w ogóle ale jestem stale gotowy, stale utrzymuję stan zanshin w mojej psychice będąc jednocześnie typem miłego i ciapowatego miśka. Stąd ataki słowne pod moim adresem (w UK norma - miejscowe dzieci i młodzież mają w zwyczaju wyzywać obcych), które milkną po tym jak rzucę spojrzenie.
Jeśli dojdzie do zagrożenia że będę musiał walczyć, bo np. zablokują mi drogę przejścia chcąc np. pieniądze to sory nie ma przebacz. Jeśli ktoś z nich ruszy z rękoma to wtedy bije tak aby uczynić jak najwięcej szkody, bo nikt nie ma prawa mi zabierać czegokolwiek ani tym bardziej utrudniać przejścia.
Miałem tu już niemiłe przejścia z rodakami, którzy chcieli mnie i 2 moim kumplom odebrać butelkę whiskey - to my zaatakowaliśmy pierwsi gdyż wiedzieliśmy że jak zaczniemy się szarpać z nimi to nas pobiją i to solidnie. Parę ciosów w ich twarze zakończyło sprawę, rozbiegli się a my wróciliśmy okrężną drogą do domu. Dodam że ich było bodajże siedmiu i byli od nas młodsi. I nie uważam się za tchórza, bo to my zaczęliśmy ich bić
Nie ma sentymentów - dla mnie to była forma samoobrony i nie będę wnikał czy oni chcieli nam zabrać tylko te whiskey, czy coś więcej czy może jeszcze nas pobić. W takich sytuacjach kiedy następuje silny stres nie ma czasu na zabawy i szlachetną samoobronę tylko realną walkę. Bijesz albo ciebie biją. Tyle w temacie.
Nie jestem agresywny i nie szukam dymu.
Dorastałem tam gdzie dorastałem, łatwo nie było ale nie było też jakoś najgorzej, ot miałem kumpli i razem się szwendaliśmy po okolicy. Czasami z tego powodu bywały jakieś draki. Norma w nastoletnim wieku.
Widziałem za to bardzo wiele przemocy, w tym bójkę na noże z efektem śmiertelnym i wiele innych nieprzyjemnym zdarzeń. To we mnie wyrobiło przekonanie, żeby bić zanim mnie uderzą.
Za to często musiałem się bić będąc bramkarzem na dyskotekach, rzadziej na koncertach. Tam musisz mieć mocną psychikę i umieć błyskawicznie podejmować decyzje. Musisz pokazywać swoją postawą że jesteś ostry samiec i nie będzie kocikoci łapci jak ktoś zacznie łamać reguły obowiązujące w danym miejscu. Inaczej się nie da - albo masz w sobie jakiś ładunek agresji albo cię zjedzą.
Agresję można było więc wyładować na jakimś durniu co miał za dużo zębów a można było na worku treningowym czy na treningu sztuk walki. Albo to albo to.
Tam nauczyłem się jednej zasady - jeśli masz się bić to się bijesz a nie się wahasz - jeśli nie chcesz się bić to unikasz bójki. Nie ma postawy pośredniej.
Dzisiaj jestem już innym człowiekiem tyle że z bliznami (dwie całkiem spore) i wstawionymi zębami (bo 3 straciłem) i nie okazuję agresji w ogóle ale jestem stale gotowy, stale utrzymuję stan zanshin w mojej psychice będąc jednocześnie typem miłego i ciapowatego miśka. Stąd ataki słowne pod moim adresem (w UK norma - miejscowe dzieci i młodzież mają w zwyczaju wyzywać obcych), które milkną po tym jak rzucę spojrzenie.
Jeśli dojdzie do zagrożenia że będę musiał walczyć, bo np. zablokują mi drogę przejścia chcąc np. pieniądze to sory nie ma przebacz. Jeśli ktoś z nich ruszy z rękoma to wtedy bije tak aby uczynić jak najwięcej szkody, bo nikt nie ma prawa mi zabierać czegokolwiek ani tym bardziej utrudniać przejścia.
Miałem tu już niemiłe przejścia z rodakami, którzy chcieli mnie i 2 moim kumplom odebrać butelkę whiskey - to my zaatakowaliśmy pierwsi gdyż wiedzieliśmy że jak zaczniemy się szarpać z nimi to nas pobiją i to solidnie. Parę ciosów w ich twarze zakończyło sprawę, rozbiegli się a my wróciliśmy okrężną drogą do domu. Dodam że ich było bodajże siedmiu i byli od nas młodsi. I nie uważam się za tchórza, bo to my zaczęliśmy ich bić
Nie ma sentymentów - dla mnie to była forma samoobrony i nie będę wnikał czy oni chcieli nam zabrać tylko te whiskey, czy coś więcej czy może jeszcze nas pobić. W takich sytuacjach kiedy następuje silny stres nie ma czasu na zabawy i szlachetną samoobronę tylko realną walkę. Bijesz albo ciebie biją. Tyle w temacie.