Z Wysockim to ja byłem na paru stażach, bo on uczy w Szczecinie, a ja ćwiczyłem w Warszawie u jego uczniów: Velinowa (dubler Segala podobno, a także statysta w filmie "Gulczas jak myślisz") i Zielińskiego (Żebrowski go "zabił" w Wiedźminie, ku wielkiej radości całej sekcji

). Myślałem, że o tym pisałem, może zapomniałem.
Na temat tego człowieka to jest wiele plotek:
- jak to na spacerze, czy też przejażdżce rowerowej, ukarał kilku bandziorów, którzy mu fikali łamiąc im ręce. Później miał problemy z policją.
- jak to nagrał serię filmów o samoobronie + cykl programów w telewizji, które wywołały modę na aikido
- jak to jeździ do Japonii jako jeden z nielicznych Polaków; Japończyków tam naucza, jak się walczy naprawdę
- jak to jest szarlatanem i sekciarzem
- jak to kontynuuje jakąś tajemniczą boczną linię stylów Aikido, o jakiej uczniowie i potomkowie Ueshiby nigdy nie słyszeli (
Aikido Kobayashi)
- jak to sam nadał sobie wysoki stopień, a potem zmanipulował różnych ludzi, stając się wielkim autorytetem
- jak to jako młody entuzjasta sztuk walki, zaczynał kaleką naukę technik z podręczników, a gdy tylko czegoś się nauczył, zaczął organizować szkoły
- jak to pokłócił się z kumplami o kasę
Każdy wierzy w to co chce. Ja widziałem jak Wysocki wykonuje te techniki, ale nie potrafię rozstrzygnąć jakie są jego realne umiejętności, bo w aikido uke musi się podkładać, jako Grafo słusznie powiedział. Wiem, że współpracuje ze świetnymi ludźmi (kilka szkół jujutsu), którzy moim zdaniem umiejętności posiadają, przekonałem się bezpośrdnio (ja się kiepsko podkładam). Wiem, że cieszy się ogromną sławą i autorytetem, chociaż wielu twierdzi, że niezasłużenie. Ale zawsze się tacy znajdą.
Osobiście jestem zniechęcony do aikido, ale ze względu na zaporowe ceny (2xtyle ile za karate, albo jujutsu !!!), za którymi nie idzie jakość nauczania. Starsi senseje są zajęci gwiazdorstwem i robieniem kariery, a są w śród nich ludzie, z których własne sekcje się śmieją. Uczniowie, których poznałem, też nie zawsze są fajni, bo jedno pociąga drugie.
Wizytówką aikido jest cisza, porządek, przyjaźń i zaufanie, tymczasem taki klimat był w zaniku kiedy odchodziłem: pewnego dnia nie spotkałem już w szatni żadnego kolegi, a zamiast tego kanara, który mnie legitymował, czy zapłaciłem za miesiąc. Na sali nie zastałem też senseja, tylko jakiegoś obcego młodziaka, który nawiasem mówiąc robił bardziej eleganckie aikido i lepiej uczył od przeszacownego mego, no ale za tydzień był już inny i potem inny, a za każdym razem jak przychodził nowy, to zaczynał podstawy (pady godzinami), więc dużo nauki nie było.
Kolejna żenada, to są egzaminy, wiadomo że przez kilka lat się nic nie umie, ale były naciski by płacić i przystępować. I na co mi ten papierek, co gdzieś się w domu poniewiera? Nie zasłużyłem na niego chyba nigdy, ale szopka została odstawiona, kasa zapłacona, sensej z kamienną twarzą podpisał, śmieję się i wstydzę do dzisiaj.
Wszystko jednak zależy od tego do jakiej sekcji trafisz, naprawdę judo czy kung-fu, aikikai, czy kobayashi, a nawet styl okaleczonej cebuli, wszystko to nie ma znaczenia, jak siedzisz z ludźmi, którzy są twoimi przyjaciółmi i uczysz się czegoś. Ja w zeszłe wakacje, z przyjemnością wziąłem udział w sesji tai-chi.