Tomashi pisze:szpiedzy też. Ale skrytobójcy również. A że pradopodobnie cześciejzanijali Kama lub motyką, bo byli np. przebrani za ogrodników, to inna sprawa. Ale nie ulega wątpliwościom, że używali wszystkiego, co uważali za najpraktyczniejsze w zabijaniu, czyli noże do rzucania, dmuchawki, itp.
Ale zadam dość naiwne pytanie, czy jest róznica pomiedzy Shinobi a ninja? Bo jesli opierać sie na Shogun Total War, to włąsnie ci piersi szpiegowali , a drudzy czyścili ;]
tomashi - ninja nie byli zabójcami. Wśród nich były osoby parające się zabijaniem, ale były to zdecydowanie jednostki. Dlaczego już ci mówię.
Otóż ninja praktycznie skończyli się za czasów Nobunagi w drugiej połowie XVI wieku, wyrżnięto ich. Tak zwyczajnie ich powyrzynano a ci którzy przeżyli ukrywali się w górach. potem Tokugawa używał ich do szpiegowania, aż do czasu aż komuś się narazili, któremuś następcy Tokugawy i definitywnie zakończono problem nindziowy.
Teraz dlaczego nie byli zabójcami tylko mieli inne zadania. W czasach przed shogunatem Tokugawa w Japonii były stale wojny domowe między rywalizującymi klanami - uspokajało sie na jakiś czas, znowu wojna i tak zabawa trwała aż do czasów aż Ieyasu Tokugawa zwyciężył pod Sekigaharą. Kiedy Japonią szargały wojny, nikt nie bawił się w wysublimowane zabójstwa po cichu - zabijano się całkiem jawnie, zdrady były powszechne a cały kodeks honorowy to można było o kant dupy potłuc. Ninja działali jako szpiedzy i pośrednicy w wymienia informacji, kradli tez dokumenty. Unikali walki i zabijania bo nie mieli dobrej jakościowo broni (szczególnie po edykcie Nobunagi w 1584 roku, kiedy zabroniono nosić miecze wszystkim z poza kasty samurajów) i nie byli aż tak wyszkoleni. Ninja nie byli feudałami - mieli wioski i musieli pracować aby przeżyć więc nie mieli tyle czasu na trening co kasta wojowników. A to jest bardzo duża różnica, mając czas od rana do wieczora na trenowanie a mając go ograniczoną ilość - więc każdy ninja się specjalizował w jakiejś dziedzinie. Byli zabójcy, ale zabójca nie wdaje w piękne wizualnie pojedynki szermierczo-skakane, tylko zabija jednym atakiem i odchodzi sobie jak gdyby nic - w przeciwnym przypadku szybko będzie martwy, bo może nawet zginąć z ręki zleceniodawcy jak się wyda że go widziano. Walka była domeną samurajów i to oni mieli w niej wielką przewagę.
Teraz dalej czemu nie byli mordercami. To proste - były dwa główne klany ninja - w prowincjach Ida i Kaga (lub Koga - zależnie od wymowy), obie te prowincje są zlokalizowane na Honsiu w rejonie Osaka/Nagoja. W tamtych czasach podróżowanie nie było łatwe więc często podróż taka nie miałaby sensu. Znaleźć ninja i wynająć do zabicia kogoś poza ich siedzibami nie powinno być łatwe, powinno być bardzo trudno, skoro to są niewidzialni zabójcy. Więc ich nie szukano.
Do zabijania wynajmowano roninów. Proste, tanie i efektowne. Ronina znaleźć można było łatwo, wielu miało reputacje zabijaków i puste kiermany. Feudał czy kto tam płacił przez pośrednika roninowi i wskazywał cel, ronin robił swoje, brał resztę kasy i tyle go widziano. Jeśli mu sie nie udało i zginął nikt po nim nie płakał i nikt nie szukał zemsty - wynajmowano kolejnego itepe. Wynajmowano tez zwykłych bandziorów czy łucznika jak trzeba było - Japończycy przesiąknięci kulturą samurajska nie mieli poważania dla broni dystansowej jak łuk, jak walczyc to twarzą w twarz).
Ninja zabijali ale bardzo rzadko, były to zabójstwa bardzo starannie przygotowywane, nie w stylu filmowym, że przychodził ninja w nocy na zamek, skakał po drzewach i murach, docierał do pokoju faudała i go ciukał. Do feudała ciężko było się dostać więc ci praktycznie nie ginęli na zamkach, ninja musiałby by stoczyć walkę ze strażnikami z mieczami i w zbrojach a on biedak nie miał by ani zbroi ani równie długiego miecza. Robić hałasu nie mógł rzucając bomby itp, bo by się wszyscy zlecieli a cel chwyciłby za miecz. Zginąłby marnie i wielu tak właśnie ginęło. Więc jak ninja mógł sięgnąć tego na którego miał kontrakt? Tylko wchodząc do zamku i być tam już w środku na tyle długo aby wiedzieć, kiedy uderzyć i wyjść z tego cało. Nikt nie atakuje po to aby zginąć.
Te wszystkie śmiercionośne ostrza. Nie ma większej bzdury jak pisanie ciągle że shuriken zabija, to zabija i tamto jeszcze też tyle że boleśniej. Bzdury na resorach. Shurikeny czyli to wszystkie kawałki metalu do rzucania miały dwa główne zastosowania.
Pierwsze - odwrócenie uwagi przeciwnika, zdekoncentrowanie go, uzyskanie czasu na dobycie dłuższej broni, zyskanie niewielkiego ułamka czasu na ucieczkę. W tym znaczeniu shurikeny były powszechnie stosowane w wielu szkołach bujutsu i niejeden samuraj znał ich zastosowania i używał shurikenów. Shuriken ma zasięg efektywny do 9 metrów - bardzo mało jeśli ktoś ma w planach zabicie nimi przeciwnika, w zbroi, które posiadała większość samurajów, do tego wymachującego mieczem. próba zabicie jest więc zdecydowanie złą strategią, dlatego nie próbowano zabijać tylko przeszkodzić, opóźnić atak zyskując nieco czasu. Dobry rzucający mógł naprawdę zwolnić przeciwnika do tego stopnia ze go po prostu zabijał dobywając własnej broni, byli tacy samurajowie, szczególnie adepci szkół bujutsu oraz roninowie.
Najgroźniejsze są boshurikeny czyli różnego rodzaju metalowe bolce. Umiejętnie rzucone mogą się wbić, zabić raczej przypadkowo jak się np w oko wbije, ale to są naprawdę skrajne przypadki. Bezpieczeństwo przeżycia ma się wtedy kiedy przeciwnik pada na trawę i nie może walczyć, wtedy się go dobija, dlatego nawet obrażenia powodujące śmierć z ran/wykrwawienia nie gwarantowały przetrwania, skoro facet mógł pójść do krainy aniołków po dwóch dniach. Więc odpada też stosowanie dmuchawek masowo - sceny typu orszak w lesie i strzałka z krzaków w czyjąś szyję można odłożyć do lamusa, zasięg efektywny jest dość podobny a pomijam już milczeniem fakt, że kraju ciągłych wojen ludzie zachowywali się bardzo podejrzliwie i ostrożnie, więc potencjalnie ktoś bogaty będzie miał przybocznych trzymających go z dala od krzaczorów itepe. Na zwykłego gościa nie potrzeba nindziów czy zawodowych zabójców, wystarczy czterech niedopitych kolesi z pobliskiej tawerny co dostanie nieco gronia na picie przez tydzień.
Drugie zastosowanie shurikena - ułatwienie sobie ucieczki i dawanie znaków swoim. Są to przede wszystkim shurikeny kilku bolcowe - takie do rozsypywania na drodze aby konie nie przejechały (W Japonii nie podkuwano koni). Są to shurikeny dość ciężkie do rzucania w hełm aby ogłuszyć. Są to różne bombki mające za zadanie narobić hałasu i dymu czyli zamieszania aby ninja mógł zniknąć niepostrzeżenie.
Na pośledniejszych wojowników czyli samurajów nie potrzeba było nindżiów. jeden drugiego zastąpił w obowiązkach męża, kiedy ten pierwszy był powiedzmy na wojnie, ale jest za tchórzliwy aby skrzyżować miecze (wbrew pozorom, wielu samurajów było tchórzliwych, szczególnie w Edo). Więc wtedy się brało ronina do roboty.
A chwytanie co się da aby walczyć na sens, dopóki przeciwnik robi to samo lub nie ma broni. Baśń kończy się kiedy w ruch idzie miecz, topór czy inne profesjonalne narzędzie mordu. Czy to będzie krótki czy długi miecz to nie miało znaczenia dla kogos kto walczył czym popadnie, baśń kończyła się smutno dla niego szczególnie jak tamten umial się oręzem posługiwać.
Tyle na dziś.
Wsiadam do furaka i jadę do Walii bo pogoda jest ładna.