W większości aspektów jest to bardzo dobry tekst Kolegi Szymona Gacowskiego, na temat pozyskiwania yamadori. Jeżeli chodzi o miejscówki to chciałbym uzupełnić, że poza ww. wymienionymi dobre są również w lasach przecinki pod drutami wysokiego napięcia (odpowiednie służby co powien okres czasu idą i tną wszystko co wyrasta ponad metr) w w miastach i na jego obrzeżach dobre są opuszczone działki ogrodniczo-rekreacyjne, jak również przy przebudowach ulic dobre są stare żywopłoty, które i tak buldożer zniszczy. Do dzisiaj nie mogę darować i zapomnieć jak przebudowywano w Warszawie Rondo Im. Zesłańców Syberyjskich na normalne skrzyżowanie i spychacz pojechał po kilkudziesięciu rosnących na środku ronda czterdziestokilkuletnich jałowcach usypując z tego wielką kupę drzewnego gruzu - nic się nie udało uratować

Za to nie mogę do końca się zgodzić z dwoma końcowymi twierdzeniami Kolegi Szymona:
1. Posadzenie yamadori
a).
Otóż sadzenie z powrotem w glebie pozyskanego yamadori mija się z celem, nie będziemy mieli kontroli nad rozrastaniem się jego korzeni, nie będziemy mogli również wykonywać pracy na jego korzeniach, a po tych kilku latach narazimy drzewo ponownie na stres wykopywania jego rozrośniętej bryły korzeniowej z gleby. Także yamadori sadzimy do donicy roboczej z osłoniętymi drobną siatką dużymi otworami drenażowymi i tylko trochę większej od bryły korzeniowej pozyskanego yamadori.jak sadzić? Drzewko przez pierwsze kilka lat trzeba przyzwyczaić do nowego miejsca i do cięcia. Zatem sadzimy je w możliwie dużej donicy lub w ogóle w glebie.
b).
Jeżeli chodzi o mieszankę glebową dla pierwszego posadzenia pozyskanego yamadori, no to trzeba sobie powiedzieć, że nie ma uniwersalnych mieszanek dla wszystkich gatunków drzew, bo większość liściastych lubi aby gleba była stale wilgotna, a znowu sosny wprost przeciwnie lubią jak jest sucho i nie tolerują takich warunków jakie musimy zapewnić liściakom, zaś niektóre jak jałowce (też wśród nich są różne zachcianki) lubią średnią wilgotność. Także uniwersalnej recepty nie ma i albo pozyskiwanie i posadzenie yamadori wykonujemy z doświadczonym w pozyskiwaniu drzew kolegą albo trzeba się dowiedzieć (internet to ocean wiedzy) jakie wymagania w wilgotności gleby ma pozyskiwany gatunek drzewa. Zaś co do składu mieszanki glebowej dla yamadori, no to może opisana przez Szymona mieszanka "Standart nr 1" jest niezła, ale na pewno nie jest świetna, bo świetna jest tylko jedna mieszanka: akadama + bims + żwir łamany (bazalt lub granit) jako wypełniacz. A jaki skład procentowy ww. składników to zależy właśnie od tego jakie warunki wilgotności gleby potrzebuje dane drzewo. Jak ma być bardziej wilgotno to więcej akadamy, a jak bardziej sucho to więcej bimsu i wypełniacza. Jeżeli chodzi o gradację bryłek składników mieszanki no to uzywamy tylko średniej i grubej, a najdrobniejszą odkładamy na późniejsze przesadzenia mniejszych bonsai mame i shohin.Jeśli chodzi o mieszankę glebową, dla drzew z naszego klimatu świetnie sprawdza się "standard numer 1", czyli mieszanka 1/3 drobnego żwiru, 1/3 torfu lub ziemi ogrodowej i 1/3 bardziej zwartej gleby lub gliny (dla zatrzymania wilgoci).
Jeszcze dwa słowa co do samej bryły korzeniowej pozyskanego yamadori. Po wykopaniu i wyjęciu bryły korzeniowej z glebą, w której rosło drzewko, należy tą bryłę owinąć bardzo ściśle stretch folią lub zwykła folią ale najlepiej płachtą mocnego grubo tkanego materiału (może być płachta z worka jutowego, a to wszystko obwiązać sznurem lub obkleić szeroką mocną taśmą klejącą. Chodzi o to aby w transporcie poruszające się luźno rozkruszone, oddzielne części bryły korzeniowej nie spowodowały pozrywania samych korzeni i to zarówno tych włośnikowych jak i tych średnich. Po przybyciu na miejsce trzeba delikatnie tą "bułę" rozciąć i wyjąć bryłę korzeniową. Luźną glebę należy wytrząsnąć a ta która jest szczególnie w nasadzie pnia ma pozostać. Oczywiście istnieje druga szkoła przesadzania, którą stosują bardzo doświadczeni bonsaiści, polegająca na tym że wypłukują silnym strumieniem wody całą rodzimą glebę do czysta, w bryle korzeniowej pozostają tylko same korzenie. Ale ja odradzam młodszym kolegom takie postępowanie, gdyż wtedy trzeba umieć bardzo dobrze posadzić drzewko w nowej mieszance, musi się ona znaleźć wszędzie w korzeniach, nie ma prawa w nich pozostać żadna pusta przestrzeń. Następnie tak jak napisał Szymon te grube zdrewniałe korzenie do których jest łatwy dostęp bez demolowania całej bryły korzeniowej, to należy je wyciąć. Na dno doniczki należy wysypać warstwę drenażową i tu szczególnie dla sosen odradzam stosowanie keramzytu, który wcale nie ma tylu zalet jak się powszechnie sądzi. Na pewno jest lekki i to jest jego zaleta, ale ma poważne wady, otóż jest on w miarę okrągły i gładki przez co w wilgoci utrzymuje się na jego powierzni napięcie powierzchniowe powodujące że niechętnie oddaje on do otoczenia zassaną do wewnątrz wodę, co powoduje że gdy go jest dużo tak jak w przypadku drenażu no to jest tam stale mokro. A dla dobrego wzrostu korzeni woda jest wrogiem a nie sprzymierzeńcem. Korzenie rosną bardzo dobrze przy ciepłej temperaturze gleby i przy dopływie świeżego powietrza, oczywiście gdy dostaną z korony za pośrednictwem hormonów roślinnych, sygnał do rośnięcia. Korzenie oczywiście rosną przede wszystkim w nocy, także na miłość Boską nie podlewajcie drzew, czy to yamadori czy to już bonsai właśnie na noc, bo jest to największy błąd w pielęgnacji drzew. Ale wracając do keramzytu, no to byłby on dobrym materiałem na drenaż czy nawet jako wypełniacz do mieszanki glebowej dla liściaków, gdyby był on po wypaleniu łamany (kruszony) na nieregularne kawałki z otwartymi porami. Ale tak nie jest, także jeżeli już "z braku laku" go używacie jako drenażu no to absolutnie poza sosnami. Ja osobiście używam najgrubszej akadamy wypalonej w piecu do wypalania doniczek, a w przypadku gdy mam zbyt głęboką donicę roboczą w porównaniu z bryłą korzeniową no to wkładam na dno kawałki płyty styropianowej (jest lekki) a na nią sypię 1 cm warstwę drenażu.
c). Jest jeszcze jedna ważna sprawa a której Szymon w ogóle nie wspomniał. Chodzi o to że drzewo posadzone do doniczki nie ma prawa drgnąć nawet w mieszance glebowej, która przecież nie jest zbryloną gliną, jak w naturze, tylko ma luźną dość konsystencję. Aby tak było bryłę korzeniową drzewka należe przywiązać drutem aluminiowym (absolutnie nie miedzianym) do dna doniczki (poprzez otwory w dnie), a gdy drzewko jest dość wysokie to należy jeszcze od jego połowy wysokości pnia zrobić odciągi do górnego brzegu donicy. O co chodzi w tym wiązaniu ? Otóż drzewko będzie wytwarzać bardzo drobne i delikatne korzenie włośnikowe, który przy chwioejącym się drzewie byłyby ciągle zrywane, a to jest niedopuszczalne.
2. Otwarcie drzewa
Zgadzam się z Szymonem, że po pozyskaniu yamadori nie jest to czas na formowanie wyglądu drzewka. Ale może być potrzeba aby niektóre gałązie, te któe znajdują się w cieniu wyższych gałęzi, odrutować po to aby je wygiąć i umiejscowić tak w koronia żeby miały bezpośredni dostęp światła słonecznego i świeżego powietrza. Nazywa się to "otwarciem drzewa" w rozumieniu otwarcia na światło i przepływ powietrza. Takie drutowanie robi się bardzo luźno, bez przestrzegania zasad estetyki drutowania, a trzeba je zrobić przed posadzeniem i umocowaniem drzewka w donicy.... absolutnie nie formować. Zanim drzewko będzie gotowe do formowania, minie kilka lat,
I to na dzisiaj byłoby tyle, rozpisałem się trochę, przez co mam nadzieję, że będziecie mieli do mnie mniejszą pretensję za to kilkutygodniowe milczenie.
Pozdrawiam Teddy