Shirotatsu pisze:A no własnie, yakiba ma racje - stop żelaza z węglem to stal. Co prawda drzewiej nazywano go żelazem, ale wg współczesnej nomenklatury to stal.
I tu sie nie zgodzę. Każda stal czy każde żelazo (poza chemicznie czystym) to stop z węglem. Natomiast według współczesnej nomenklatury dzielimy stale na nisko, średnio i wysokowęglowe (Polskie Normy), ewentualnie na stopowe i węglowe (Unia E )
Natomiast stop żelaza z węglem o zawartości poniżej 2 z kawałkiem % węgla jest
stalą jeśli przeszedł przez fazę ciekłą, a więc został wytopiony. Natomiast żelazo dymarskie czy dymarkowe otrzymywano w stanie co najwyżej ciastowatym, więc fazy ciekłej nie miało, dlatego dla odróżnienia od przetopionej stali nazywamy go
żelazem. Zawartość węgla nie ma żadnego znaczenia. Potocznie żelazem nazywamy stal o niewielkiej zawartości węgla, a więc materiał słabo się hartujący. Ale to tylko potocznie.
Stal damasceńska była przetapiana w tyglach, a więc przeszła przez fazę ciekłą. W Europie w połowie XIX w wynaleziono proces świeżenia (odwęglania) surówki w konwertorach Bessemera. Temperatura była tam na tyle wysoka, że stop żelaza z węglem był do końca procesu cieczą, a więc nareszcie uzyskano stal. Wcześniej było to co najwyżej żeliwo lub surówka, a więc stop o zawartości węgla rzędu 3 - 6%
Shirotatsu pisze:W Japonii też uzyskiwano stal na skalę prawie przemysłową kilkaset lat wcześniej niż w Europie. Tatara jak najbardziej może być uznany za produkcję przemysłową, a udokumentowane tatara powstały juz w VI w. Są też wykopaliska wcześniejsze ok III w ale nie dają jednoznacznych potwierdzeń gdyż szczątki po piecach są zbyt małe.
Z jednego wytopu uzyskiwano od 1 do 2 ton - więc dla mnie to produkcja przemysłowa.
Biorąc pod uwagę definicję stali i żelaza, w Tatara uzyskiwano żelazo a nie stal, oraz surówkę.
W Europie w X - XI w. na szeroką skalę zaczęły pracować piece typu "dymarka średniowieczna", w której nie otrzymywano już żelaza w postaci gąbczastej łupki (jak na ostatniej fotce z poprzedniego postu) lecz płynną surówkę (~5% węgla). Proces był ciągły, w czasie pracy spuszczano co jakiś czas żużel i ciekłą surówkę tak długo, aż piec nie wymagał remontu i wtedy dopiero go gaszono i naprawiano. Nie był on już rozbijany, trudno wiec powiedzieć ile żelaza (właściwie surówki) otrzymywano z jednego wytopu (proces ciągły). Tatara, podobnie jak starożytny piec dymarski, był (część nadziemna) piecem jednorazowego użytku. Inna konstrukcja, inna chemia - trudno porównać. Przez analogię można by go (na siłę) porównać do pieców Galijskich lub Rzymskich, w których też otrzymywano w jednym "wytopie" po kilkaset kg żelaza w oddzielnych bryłkach.
A wracając do zagadki i piecyka:
Shirotatsu pisze:
No chyba że to próba nawęglenia starozytnym sposobem
Strasznie jestem ciekaw co to jest
Shiro
Od razu poznać kowala - praktyka.
Zgadłeś. Chylę czoła przed Twą przenikliwością

podrzuć mi adres, to dostaniesz próbkę do poeksperymentowania (jeśli, rzecz jasna, uda mi sie wytop).
Jest to rzeczywiście nawęglanie najzwyklejszej stali metodą opisaną przez A R C H I M E D E S A ! ! ! Sam tego jeszcze nie znalazłem, ale pokazał mi to zaproszony na "Żelazne Korzenie" gość z Danii - Jens Jørgen Olesen (Jego dolne fragmenty widoczne na pierwszej fotce) Właśnie On to gdzieś u Archimedesa wygrzebał. Nie mogę niestety podać szczegółów tego piecyka, bo tajemnica nie jest moja, a Jens pisze na ten temat jakieś opracowanie, więc.....
Ale dostałem błogosławieństwo na własne próby.
Proste to jest jak budowa cepa, tylko należy zapomnieć o książkowej wiedzy i właściwościach żelaza. Nie wiem czemu się to udaje, bo nie ma prawa. Przypuszczam, że Archimedes po prostu o tym nie wiedział

Przy okazji. Pokazane fotki trochę wpuszczają Was w maliny. Widoczny na ostatnim zdjęciu szlif nie jest przekrojem próbki z tego piecyka, tylko autentycznej łupki żelaznej wytopionej przez Jensa w piecu dymarskim.
Ale, ruda do jego wytopu miała ponad 90% żelaza (szwedzka) więc nijak nie pasowało to do naszych, polskich warunków (darniówka ma kilkanaście czy dwadzieścia kilka %). Za to ruda jak japoński Czarny piasek. Z naszej rudy wytop nie był do niczego podobny - choć nareszcie ładnie popłynął żużel. Dobre i to

.

Tak płynął żużel podczas wytopu (nieudanego) prowadzonego z Jensem
Na usprawiedliwienie dodam, że nawęgloną łupkę przeciąłem dopiero przedwczoraj - wygląda identycznie. Z zewnątrz różnicy nie ma żadnej.
Ale żebyście widzieli jakie iskry leciały podczas cięcia ! Klękajcie Narody. Żadnej pojedynczej - same pękające rozbłyski.
Spróbuję trochę ją podszlifować i zrobić makrofotografię.
Pokłony
Wojtek Sławiński ADALBERTUS